Papierki do ręki, a wiedza sama wejdzie do głowy!

Relacja Francesco Decio, gościa specjalnego IX Pleneru Origami z jego pobytu w Polsce opublikowana w czasopiśmie Quadrato Magico wydawanym przez Centro Diffusione Origami (włoskie stowarzyszenie origami).

Podczas konferencji w Szwajcarii Krystyna Burczyk i jej mąż Wojtek zaprosili mnie jako gościa specjalnego do udziału w IX Plenerze Origami. Do tej pory mało podróżowałem, ale wreszcie nauczyłem się, że z pociągu (jak i z samolotu) należy korzystać.

Polska nie leży na końcu świata. Problemem jest tylko to, że trzeba polecieć samolotem, a w walizce nie zmieszczą się wszystkie modele i trzeba zrobić selekcję. Cały tydzień próbowałem zmieścić puzzle w walizce, najpierw wkładałem to, później tamto. Nie, to nie na górę, to jest delikatne, to jest kruche. W końcu musiałem zdemontować kilka modeli, aby ponownie ułożyć je na właściwym miejscu, w przeciwnym razie nie zmieściłaby się nawet szpilka.

Ruszam. Przylatuję na lotnisko do Krakowa i spotykam czekającego na mnie mojego anioła stróża, Wojtka Burczyka. Szybko przyjechaliśmy na miejsce konferencji, ale szkoła dla elektryków w Nowej Hucie nie była jeszcze otwarta. A więc jedziemy do domu Wojtka.

Spotykam Krystynę w trakcie ostatnich przygotowań. Klasyczna sytuacja przed konferencją. Oferuję swoją pomoc i kilka prezentów, aby ją przynajmniej trochę rozweselić. Krystyna jest mile zaskoczona pudełkiem w kształcie serca, które zawiera także czekoladkę. Jestem szczęśliwy widząc ją zadowoloną i cieszącą się z niespodzianki. Później pakujemy do pełna samochód Wojtka i wyjeżdżamy. Jednak zanim dotrzemy na miejsce, zabieramy ze sobą jeszcze córkę Burczyków i jedziemy do restauracji.

Poznaję typowo polskie menu z nazwami dań, które trudno wymówić. Chodzi o typ pierogów w kształcie trójkąta, które nie wiem czym są nadziewane i są serwowane z barszczem w kolorze czerwonym-szkarłatnym, raczej pikantnym. Jestem zaskoczony widząc serwowane 4 filiżanki ciepłej herbaty. Dopiero po 2, 3 dniach odkryłem, że tutaj tradycją jest picie ciepłej herbaty na obiad i kolację. Każdy kraj ma swoje zwyczaje. A więc piję moją herbatę.

Wyjeżdżamy i docieramy na miejsce pleneru. Nowa Huta jest dzielnicą mieszkaniową zaprojektowaną i wybudowaną w latach 50-ych. Szkoła znajduje się na osiedlu Szkolnym. Na osiedlu znajduje się kilka szkół, gdzie można uczyć się różnych zawodów: szkoła budowlana, mechaniczna, elektryczna itp. Szkoła elektryków wygląda znakomicie. Wchodzimy i rozpakowujemy się. I jak zazwyczaj się zdarza, nosimy ławki, aby urządzić salę ,na której będzie wystawa.

Główna siedziba pleneru mieści się w bibliotece. Komitet organizacyjny składa się z 2 Katarzyn, Jadwigi, Anny, Barbary i Teresy, drugiego Wojtka i rodziny Burczyków, którzy przynieśli wszystko, co będzie nam potrzebne: szpilki, tkaniny itp. Herbatę pije się o każdej porze dnia i przy każdej okazji. Otwieram walizkę i koncentruję się na montowaniu moich modeli. Niepotrzebnie. Spieszę się również dlatego, że za niedługo przyjedzie następny gość Peter Budai. Bardzo miło jest mi go poznać. Mówi trochę po włosku, a przez to czuję się swobodniej. Pomału zaczynam składać moje modele, ale niestety muszę przerwać, gdyż robi się późno i zamykają szkołę. Idziemy zjeść do stołówki. Kolacja jest normalna: sery, sałata mieszana, wędlina i oczywiście herbata.

Rano budzę się wcześnie i jako pierwszy wchodzę do szkoły. Szybko udaje mi się zmontować modele i trochę się relaksuję . Zaczynają przybywać inni origamiści, którzy eksponują swoje prace. Część wystawy, wykonana przez Basię i Ewę, jest inspirowana motywami japońskimi, a szczególnie japońskimi lalkami. Na innym stole stoją plansze z mozaik wykonanych z pasujących do siebie wielokątów.

Piotr Budai eksponuje swoje prace blisko moich. Przywiózł trochę modeli geometrycznych i trochę zwierząt.

Krystyna eksponuje prace swoich uczniów. Składane przez nią kręciołki są na innym stole.

Ładnie prezentują się tesselacje Erica Gjerde, Shuzo Fujimoto i Ralpha Konrada, wykonane przez Halinę i przyklejone na szybach.

Wszędzie są zwierzęta i inne modele. W sumie jest wszystkiego po trochu z pewną przewagą modeli geometrycznych. Wszystkie modele są cenne i składane ze starannością.

O 11.00 Wojtek otwiera wystawę i wita wszystkich, którzy przybyli, a jest ich około 50 osób . Czeka na mnie niespodzianka – mam powiedzieć kilka słów. Próbuję to uczynić w języku angielskim, który nie jest płynny. Wojciech tłumaczy na język polski i słychać aplauz. Trochę się rumienię.

Zaraz po tym zaczynamy składać. Wchodzę do sali i spotykam tam około 10 origamistów, którzy na mnie czekają. Rozumieją, że jestem trochę zaskoczony i zapewniają, że mnie nie zjedzą. Czekamy 5 minut, bo dochodzi jeszcze 6, 7 osób. Żadna z nich nie jest mężczyzną. Taka jest prawda: mężczyźni stanowią 15% uczestników pleneru.

Zaczynam składać i tłumaczyć. Dobrze mnie naśladują. Od czasu do czasu mówię coś w języku angielskim, lecz wiem, że to nie jest bardzo potrzebne. Mam 4 tablice, używam ich podczas konferencji. Demonstrowałem na nich diagramy, aby móc zademonstrować różne triki.
Pierwszym modelem była orchidea. Jestem dobrze przygotowany, więc wszystko idzie sprawnie.
Po umieszczeniu modeli na stoliku widzę, jakie są zainteresowania uczestników. Chyba wiele osób czeka na składanie spirali z sześcianów. Wiele osób pyta mnie o tesselacje w kształcie lampy. Nie wiem, co mam odpowiadać.

Nadchodzi wieczór i free folding. Chyba wszyscy to lubią. Składamy modele proste i łatwe. Każdy stara się coś pokazać. Origami proste i szybkie podoba się wszystkim i origamiści nie są wyjątkiem. Każdy wie jak to wciąga i że z odpowiednim czasie wykorzysta taki model.

Mam okazję zaproponować pudełko w kształcie serca. Nie znam autora tego sympatycznego pudełeczka, lecz korzystam z jego diagramu. Otrzymuję komplementy od Polaków, którym bardzo podoba się ten model. Pora iść spać i następnego dnia kontynuować pracę.

Na dziś przewidziana jest spirala z sześcianów. To trudny model. Jednak nikt się nie poddaje. Wreszcie wszyscy pojmują. Kostki są trochę poobijane, ale w domu wszyscy na spokojnie na pewno wykonają lepsze modele. Przed zakończeniem proponuję model niespodziankę, aby rozładować napięcie malujące się na twarzach.

Ostatni dzień. Są zainteresowani składaniem teselacji. Niektórzy pytają mnie o nie po angielsku, a ktoś mówiący tylko po polsku prowadzi na salę wystawową i pokazuje model. Pytam Wojtka, i dowiaduję się, że mogę zmienić program. Będziemy składać.

Podczas gdy się przygotowuję, przychodzi nagle gromada ludzi. Niektórzy muszą wyjść wcześniej i pytają mnie, czy możliwe jest zrobienie wyjątku. Zgadzam się wspaniałomyślnie.
Zaczynamy. Lecz jest więcej chętnych niż miejsc w sali. Musimy przynieść nowe stoliki. Przynosimy 3 dodatkowe stoły.

Nie liczyłem dobrze, ale myślę było nas około 50 osób składających ten model. Było trochę trudno wyjaśniać kolejne etapy, trochę się zmęczyłem, ale jestem zadowolony, że to zrobiłem. Oglądanie innych, jak są szczęśliwi mając w ręce te karteczki wynagradza to wszystko, co zrobiłem. Nadeszła niespodziewanie godzina obiadu. Ostatni obiad i tradycyjnie herbata.

uziaczki i uściski i zaczynamy demontować wszystko. Chciałem podarować komuś modele największe, gdy dyrektorka szkoły, sympatyczna origamistka proponuje mi podarowanie szkole modelu. Świetnie. W ten sposób w walizce będzie trochę miejsca na kilka prezentów.

Po konferencji, byłem gościem kilka dni u Wojtka i Krystyny. Kraków będzie mi się kojarzył z origami, chociaż jest to piękne miasto i jest tu wiele do zwiedzania. Do zobaczenia wkrótce, wystarczy wziąć udział w następnym polskim Plenerze.

Miłego składania
Francesco Decio